sabato 1 febbraio 2014

Berluskonizm

„Przyszliśmy tu bronić honoru Włoch“ – mówił Umberto Eco 5 lutego 2011 r., podczas manifestacji antyberluskońskiej w pałacyku sportu w Mediolanie, przerywany gromkimi oklaskami – „Przyszliśmy powiedzieć światu, że nie jesteśmy narodem sutenerów, że nie wszyscy, gdyby mieli pieniądze, robiliby to samo, że nie każdy włoski ojciec powiedziałby do córki „idź z nim, to na pewno skorzystasz“. (…) Jeszcze do niedawna, kiedy jeździłem zagranicę, moi koledzy poklepywali mnie pobłażliwie po plecach – teraz pytają, dlaczego Włosi nie reagują?“
Choć włoscy intelektualiści i ludzie kultury protestują - niestety ani kryzysy gospodarcze, ani rozpad koalicji politycznych, ani gafy międzynarodowe, ani procesy o korupcję, ani skandale seksualne nie są zdolne zniweczyć poparcia wyborczego, jakim od 17 lat darzy Berlusconiego ponad 30 prc. Włochów. Na czym polega fenomen „berluskonizmu“, który pozwala włoskiemu „sułtanowi“ rządzić już czwarty raz i najprawdopodobniej wygrać kolejne wybory…?



Berluskonizm to neologizm włoski, używany najczęściej przez dziennikarzy dla określenia systemu polityczno-społecznego stworzonego przez premiera Włoch - Silvio Berlusconiego, ale także dla określenia kultu jednostki, jaki panuje we Włoszech w stosunku do jego osoby. Termin powstał w latach 80-tych i miał bardzo pozytywną konotację – oznaczał ducha przedsiębiorczości i optymizmu, który pozwala przezwyciężyć trudności i problemy. Wraz z upływem lat, a przede wszystkim kolejnych rządów Berlusconiego, słowo „berluskonizm“ zmieniło swoje znaczenie, barwiąc się negatywnie. W przyszłości, bez wątpienia, będzie też oznaczać pewną skrajną formę liberalizmu i libertynizmu…
Dlaczego berluskonizm powstał i zakorzenił się właśnie we Włoszech? Wiele osób zajmujących się tym fenomenem przypisuje go tzw. „anomalii włoskiej“ – to znaczy – nieustającemu kryzysowi ekonomicznemu, politycznemu i społecznemu, jaki przeżywał kraj. Berlusconizm jest konsekwencją tych negatywnych faktorów, nie ich przyczyną. I nie jest niczym innym, jak tylko kontynuacją, w nowym wydaniu, innych fenomenów polityczno-społecznych, które charakteryzowały Włochy w ubiegłym stuleciu, jak faszyzm i craxizm.
Kiedy w 1994 r. Berlusconi zaczynał karierę polityczną, przedstawił się Włochom jako polityk umiarkowany, liberał, indywidualista, dla którego wolność jest naczelną wartością. Był alternatywą dla starej, skompromitowanej polityki. Zupełne „novum“ – biznesmen, który zdecydował się zarządzać państwem, jakby to była jego prywatna firma. Niemal w kilka tygodni stworzył partię Forza Italia, która zdobyła poparcie głównie dzięki reklamie w jego prywatnej telewizji. Jego styl komunikacji polegał na bezpośrednim kontakcie z wyborcami, poprzez slogany proste ale skuteczne. Euforii i popularności jaką cieszył się nowy mesjasz włoskiej polityki, nie zachwiało nawet wpisanie go do rejestru oskarżonych o korupcję – wiadomość jaką otrzymał oficjalnie podczas forum G-7 w Neapolu. Dopiero zerwanie koalicji przez Umberta Bossiego – lidera Ligi Północnej, doprowadziło do upadku pierwszego rządu. Przed drugimi wyborami w 2001 r. Berlusconi podpisał przed kamerami telewizyjnymi kontrakt z Włochami, zobowiązując się do dokonania reform. Obiecał milion nowych miejsc pracy i mniej podatków dla wszystkich, a swoją partię reklamował jako partię miłości. Po przegranych w wyborach administracyjnych w 2005 r. premier podał się do dymisji, ale już po kilku dniach stworzył trzeci rząd. W 2006 magnat telewizyjny przegrał z Romano Prodim, choć obiecał Włochom, że zniesie podatek gruntowy i za śmieci. Rządy lewicy trwały jednak tylko dwa lata i w 2008 r. Silvio B. powrócił do władzy tworząc z Gianfranco Finim jedną partię „Lud Wolności“. Przy władzy utrzymuje się do dziś, choć rozpadła się partia. Pan B. pobił rekord Giulia Andreottiego i jest najdłużej rządzącym przywódcą we współczesnej historii Włoch. Wprowadził nawet reformę konstytucjonalną, odrzuconą później przez referendum, która dawała więcej władzy Pierwszemu Ministrowi.
Berlusconi nie ukrywał nigdy swoich coraz to większych apetytów politycznych – czyli tego, że marzy mu się prezydentura Republiki Włoskiej, pod warunkiem, że do tej pory zostanie zmieniona Konstytucja i umocni się rola prezydenta. Zresztą włoski Napoleon nie ma innego wyjścia – musi rządzić, bo gdyby przestał zaczęłyby się procesy i mógłby skończyć w więzieniu.

Mussolini, Craxi, Berlusconi

Jednym z pierwszych, który użył terminu berlusconizm w szerszym znaczeniu był historyk i politolog Marco Revelli. Jego zdaniem termin odnosi się nie tylko do polityki, ale przede wszystkim do fenomenu społecznego wielkiego poparcia dla Berlusconiego. Revelli, także jako pierwszy, porównał fenomen berluskonizmu z faszyzmem, mówiąc o powtarzającej się biografii narodu. Jego zdaniem zarówno Mussolini, jak i Berlusconi są wcieleniem najgorszych cech zakorzenionych w społeczeństwie włoskim, których nie da się wyplenić.
Inaczej termin interpretują zwolennicy premiera. W 2008 r. berluskonizm był nawet przedmiotem konferencji zorganizowanej przez aktualnego ministra kultury Sandro Bondiego oraz minister szkolnictwa Mariastellę Gelmini. „Tak zwany ‚berlusconizm‘ był odpowiedzią na kryzys włoskiego systemu politycznego, który przypada na upadek Muru Berlińskiego i aferę korupcyjną „Tangentopoli“ oraz konsekwencją niemożności Partii Komunistycznej przekształcenia się w siłę polityczną reformatorską i europejską. Jest to także próba największej modernizacji struktur gospodarczych i instytucjonalnych kraju, nie na bazie ideologii, lecz systemu wartości autentycznie liberalnych i reformatorskich, które wpłynęły na całą politykę europejską.“ – mówił na konferencji Bondi.
Dla przeciwników - berluskonizm jest formą populizmu, najczęściej porównywaną z peronizmem argentyńskim. Coś w tym jest, bo choć włoski magnat telewizyjny przedstawia się jako neoliberał reprezentujący „nową prawicę“ – jego kolebką jest craxizm – czyli włoski socjalizm.
Berlusconi nigdy nie ukrywał jak wiele zawdzięcza Bettino Craxiemu. Były premier i lider partii socjalistycznej, który skończył żywot na emigracji w Tunezji wyświadczył aktualnemu premierowi wiele przysług. Craxi niezależnie od odmiennej orientacji politycznej był dla Włoch tym czym Margaret Thatcher dla Wielkiej Brytanii. Osłabił rolę klasy robotniczej, zmuszając ją do ustępstw w stosunku do właścicieli fabryk i faworyzując narodziny nowej klasy średniej, która stała się sercem społeczeństwa. Pierwsza republika we Włoszech (1946-94), zakończona skandalem korupcyjnym „Czyste ręce“ kończy także ideologiczny podział klasowy społeczeństwa i dominację klasy robotniczej. W drugiej republice – przypadającej na okres rządów Berlusconiego (od 1994 r.) – wzmacnia on rolę wiodącą nie tyle upper middle class, co lower middle class - klasy średniej niższej, która staje się jego naturalnym elektoratem. To przede wszystkim drobni biznesmeni, handlowcy, rzemieślnicy – ludzie bez wyższego wykształcenia, bez kultury, ignoranci, często młodzi karierowicze, którzy dopiero co wykluli się z plebsu, cyniczni dorobkiewicze podatni na wulgarny konsumistyczny model życia, jaki serwują telewizje magnata. Oto „berluskończycy“, których Berlusconi wybrał świadomie i ukształtował, tworząc z nich wiernych wyborców. Nigdy natomiast nie zdobył poparcia wśród inteligencji włoskiej i ludzi kultury, śledzi go zaledwie garstka intelektualistów drugoligowych, którzy zrobili karierę dzięki polityce.

Rewizjonizm historyczny

Analizując fenomen berluskonizmu we Włoszech nie można nie odnotować, że druga republika obala wszystkie wartości i mity na jakich opierała się pierwsza republika – a przede wszystkim antyfaszyzm. Za rządów Berlusconiego dokonuje się operacji rewizjonizmu historycznego w białych rękawiczkach – antyfaszyści i faszyści zostają zrównani, jako patrioci walczący po dwóch stronach barykady. Koalicjantem partii Berlusconiego Forza Italia jest oprócz Ligi Północnej także postfaszystowski Sojusz Narodowy, do rządu wchodzą politycy, którzy nie ukrywają swojej nostalgii i podziwu dla Mussoliniego. Nic więc dziwnego, że antysemickie i rasistowskie dowcipy premiera, zamiast budzić niesmak i oburzenie, przynoszą mu poklask i poparcie…
„Nie mogę powiedzieć, że czuje się ten sam klimat, jak pod koniec lat 30-tych – czuje się jednak podobny swąd“ – mówił Umberto Eco, „Tak jak faszyzm, berlusconizm jest złem, które trudno wykorzenić“ – mówił noblista Dario Fo, „To może i nie faszyzm, ale początek podobnej dyktatury“ – komentował Eugenio Scalfarii w dzienniku „La Repubblica“.
Berlusconi wymachuje flagą liberalizmu, trudno jednak w to uwierzyć, skoro liberalizm berluskoński ma jawne skłonności do bonapartyzmu i jest niezwykle podatny na wpływy klerykalizmu. Niezależnie od skandali seksualnych to Berlusconi, a nie nowa włoska chadecja jest uprzywilejowanym interlokutorem Konferencji Episkopatu Włoch i Watykanu, upatrujących w nim gwaranta polityki klerykalno-prawicowej. Dopóki Berluska będzie rządził we Włoszech, w tym kraju nie dokona się żadnych reform społecznych – takich jak: wprowadzenie związków partnerskich, liberalizacja aborcji oraz invitro czy ustawa o testamencie biologicznym.
Berluskonizm to włoska wersja światowego fenomenu zwanego „nową prawicą“, który objawił się na przełomie dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku, pod różnymi formami, takimi jak „bushyzm“ czy „kaczyzm“, którą cechuje neokonserwatyzm, fundamentalizm katolicki, rewizjonizm historyczny.
Nie można jednak zgodzić się ze Scalafrim, że to dyktatura – niestety jest to demokratyczna autokracja. Silvio Berlusconi został wybrany na premiera z woli narodu, uzyskując w ostatnich wyborach 47% głosów i pomimo kryzysu politycznego, nadal ma większość w Parlamencie. Żadne afery nie są zdolne podważyć poparcia wyborczego, jakim od 17 lat darzy Berlusconiego większość Włochów. Brak alternatywy politycznej ze strony lewicy oraz bark równie charyzmatycznego lidera, który mógłby zastąpić magnata telewizyjnego, powoduje, że opozycja nie potrafi się zorganizować i wygrać. Co najdziwniejsze, także wśród wierchuszki partyjnej Ludu Wolności nie ma nikogo, kto byłby delfinem wiekowego już (75-letniego) wodza i mógłby przejąć władzę. Wydaje się, że bez menadżera Berlusconiego, jego spółka partyjna rozpadnie się i zniknie ze sceny politycznej.

Komuniści i telesprzedaż

Co stanowi kapitał wyborczy Pana B.? Jest kilka elementów, które po połączeniu dały efekt. Trudno uwierzyć w to, ale jednym z głównych, cementującym berluskonian, jest nienawiść do komunistów. Zgodnie z Orwellowską receptą, Berlusconi stworzył sobie ukrytego wroga, który atakuje go ze wszystkich stron i na wszystkie możliwe sposoby. Niczym Żydzi w Polsce, tak komuniści we Włoszech knują spisek przeciwko narodowi, chcąc obalić rząd i przejąć władzę. Dziwne tylko, że komunistów we Włoszech trzeba by ze świeczką szukać… Nigdy w tym kraju Partia Komunistyczna nie objęła władzy, a jej polityczni potomkowie, którzy stworzyli koalicję z Prodim, w ostatnich wyborach zostali zdmuchnięci ze sceny politycznej przez wiatr historii niczym okruchy ze stołu. Dla Berlusconiego i berluskonian komuniści są jednak wszędzie – „czerwone togi“, czyli komunistyczni sędziowie chcą doprowadzić do przewrotu politycznego na drodze sądowej, a wspomagają ich komunistyczni dziennikarze także korespondenci zagraniczni… Silna identyfikacja przeciwnika i uproszczony schemat – ci którzy są przeciwni Berlusconiemu to komuniści, a komuniści są źli, bo jedzą dzieci - działa na wyobraźnię elektoratu z klasy średniej niższej. Nawet liberalny angielski tygodnik „The Economist“ Berlusconi przechrzcił na „The Ekomunizm“, kiedy zaczął pisać o jego procesach.
Takiego kapitału wyborczego jakim cieszy się Berlusconi nie można by zbić bez indoktrynacji politycznej, której narzędziem jest telewizja. Trzy kanały prywatne oraz prawie całkowita kontrola telewizji publicznej – to narzędzie propagandy, jakiego Berlusconiemu może pozazdrościć każdy dyktator. Już w 1993 r., zanim Władca z Arcore wszedł do polityki, znany włoski pisarz – Lorenzo Migliori napisał proroczy esej “Berlusconi to retrowirus”. “(…) żeby być zadowolonym musi sprzedawać, sprzedawać i jeszcze raz sprzedawać: to jest jego obsesja, jego zawód, jego jedyna wiara. Silvio ma armie sprzedawców, on zmienia aktorów w sprzedawców, piłkarzy w sprzedawców, dziennikarzy w sprzedawców, subretki w sprzedawczynie, mamy w sprzedawczynie, polityków w sprzedawców i sprzedawców w polityków. (…) On sprzedał siebie jako oryginał niekończącej się serii: wszyscy, którzy z nim pracują muszą być do niego podobni, muszą być jego klonami, on jest triumfującym indywidualistą i symbolem indywidualizmu, który ma jeden cel: sprzedawać wszystko i w każdej postaci, a zwłaszcza siebie samego. On jest reprezentantem uniwersalnej prostytucji” – pisał Miglioli 18 lat temu. A Jean Baudrillard, w liście otwartym do Berlusconiego, który stanowił przedmowę do wyżej cytowanej książki, dodawał: „Patrzymy na Pana od dawna, patrzymy w Pana telewizje i mówimy sobie: Jakie piękne kobiety! Jacy piękni mężczyźni! Jakie piękne ubrania! Jakie piękne domy! Jakie piękne cycki! Jakie piękne dupy! Gdzie jesteśmy? W Raju? Nie – we Włoszech! Raj jest obok nas, jest w nas! (…) Chciałem także powiedzieć Panu, drogi S.B., że użył Pan piłkę nożną, aby stać się popularnym i zrobił to Pan w sposób niemolarny…“
„Jeżeli Berlusconi upadnie, upadniemy wszyscy“ – mówiła w podsłuchanej rozmowie telefonicznej Nicole Minetti – mediolańska radna, była higienistka stomatologiczna Berlusconiego i organizatorka „bunga-bunga“ w rezydencjach premiera – aktualnie oskarżona o stręczycielstwo. To tłumaczy jasno, dlaczego wierchuszka Ludu Wolności broni swojego lidera tak zaciekle. Jeżeli skandale lub procesy zakończą wieloletnie rządy władcy z Arcore, wraz z nim wyginie cała klasa polityczna, tak jak to się stało z wiernymi Craxiego i Andreottiego po upadku pierwszej republiki.
Berlusconi stworzył skomplikowany system rządów monarchiczno-kupieckich, w którym wszystko jest powiązane i uzależnione od siebie – polityka, biznes, populizm i popularność, korupcja, władza, łapówki i seks. Wszystko można kupić – wszystko jest tylko kwestią ceny…
Wierni Berlusconiego uważają go za supermana, który śpi mało, pracuje dużo, kocha seks, jedzenie, słońce, tańczy, śpiewa, kłamie w żywe oczy i gra o wszystko. Nie boi się ryzyka. Stoi ponad prawem. To współczesny Aleksander Wielki, który rozwiązuje każdy problem tnąc węzeł szpadą.

Baby talk

Berlusconi nie jest tylko biznesmenem i doskonałym sprzedawcą – jest znakomitym show manem, który w telewizji zrobiłby zawrotną karierę. Język i sposób komunikowania Berlusconiego jest przedmiotem studiów lingwistów, semiotyków i psychologów. Właśnie psycholog i pisarz Alessandro Amadori – jeden z nielicznych autorów włoskich, którzy zajmują się psychopolityką, analizując strategię komunikacji przedwyborczej Berlusconiego w książce „Mi consenta“ – stwierdził, że używa on „baby talk“. Jest to prosty, niemal dziecinny sposób mówienia – tzw. infantylizm komunikacyjny, który ułatwia dotarcie do jak najszerszej grupy ludzi oraz zdobycie ich zaufania i poparcia wyborczego. Istnieją pewne zwroty i nawyki językowe, które charakteryzują każdą osobę oraz identyfikują ją niczym etykietka. W przypadku Berlusconiego jest to słynny zwrot „Mi consenta“ (w wolnym tłumaczeniu – „Pan/Pani pozwoli“). Wypowiadany z różnym natężeniem głosu, zdradza emocje Berlusconiego, a zwłaszcza jego irytację. To też najczęściej powtarzane zdanie przy satyrycznych imitacjach premiera, tworzonych przez Sabinę Guzzanti.
Także jeden z najwybitniejszych włoskich znawców filozofii i psychologii języka – Raffaele Simone, uważa że styl Berlusconiego to „retoryka uproszczeń“, gdzie świadomie operuje się „słownictwem niskim“, „uproszczeniami metaforycznymi“, „płaskimi dowcipami trafiającymi do osób o niezbyt wyrafinowanym poczuciu humoru i stylu“. Natomiast zdaniem profesorki filozofii Giuliny Parotto – Berlusconi używa symboliki religijnej z całą świadomością. Manipuluje elektoratem wcielając się w rolę Mesjasza, będącego jednocześnie zbawicielem i ofiarą. Najlepszym przykładem jest użycie metafory biblijnej, kiedy rozpoczynał karierę polityczną – wejście do polityki było testamentowym przebyciem pustyni.
Na czym polega wyrafinowana propaganda Berlusconiego, która jest sednem procesu “odwrotnej transkrypcji” jakiej dokonuje retrowirus berluskonizmu w genomie Włochów? Na systematycznej korupcji moralnej, która odbywa się poprzez telewizję, która uczy, że aby być trzeba mieć, żeby mieć – trzeba zaistnieć i aby zaistnieć trzeba się prostytuować w każdej postaci, także dosłownie – jak pokazują ostatnie skandale seksualne premiera. Berluskonizm to nie przestrzeganie zasad, norm i reguł jakie obowiązują w cywilizowanym społeczeństwie, to cynizm i cwaniactwo, to upodobanie do niemoralności, bezprawia, pospolitego łotrostwa. Tak jak w piłce nożnej, kibice utożsamiają się z własnym klubem, tak Włosi utożsamiają się z Berlusconim.
Problem polega na tym, że ktokolwiek chciałby w końcu pokonać Berlusconiego – musiałby przeciwstawić się berluskonizmowi – czyli prowadzić działania niepopularne, sprzeczne z interesami i naturą Włochów. Nie wiadomo co było pierwsze – Berlusconi czy berluskonizm?
Ale jeżeli nawet Berlusconi w końcu straci władzę lub umrze (co jest bardziej prawdopodobne), berluskonizm przeżyje go i przetrwa, gdyż jest to retrowirus, który zmutował DNA Włochów.

Rzym, luty 2011

© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2011
Tekst został opublikowany w Tygodniku Przegląd
----------------------------------------------------------------------
Wszystkie teksty i zdjęcia zamieszczone na tym blogu są chronione prawem autorskim.
Wszelki plagiat, przedruk lub wykorzystywanie bez zgody autora
jest wykroczeniem i roszczenia z tego tytułu będą dochodzone
na drodze sądowej.

Nessun commento:

Posta un commento

Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.